sobota, 11 maja 2024

Obserwacja zorzy polarnej w Polsce

W dniu wczorajszym w Ziemię uderzyły wysokoenergetyczne cząsteczki wiatru słonecznego, pochodzące z kilku koronalnych wyrzutów masy. Efektem była bardzo silna burza magnetyczna i niesamowite, spektakularne zorze polarne, które były widziane w całej Europie, łącznie z Włochami czy Hiszpanią, w rejonie Zatoki Meksykańskiej, a na półkuli południowej w Australii i Nowej Zelandii. Zjawisko najsilniejsze od ponad 20 lat! Co z tego, jak niebo w Warszawie, ale też w promieniu 200 km wokoło skrywały gęste chmury? Zawsze tak jest w astronomii. Zdarza się coś niesamowitego, to akurat wtedy nie ma warunków do obserwacji. Moja Ewunia zrobiła kilka niesamowitych zdjęć zorzy od siebie, z rejonów Oświęcimia, więc daleko na południu Polski. Ja musiałem obejść się smakiem, ale... ale według zapowiedzi burza trwa nadal, dziś też mają być zorze, choć prawdopodobnie nieco mniej wyraźne. Warto jednak popolować, pogoda zapowiada się bezchmurna. Poniżej zdjęcia autorstwa Ewy, chciałbym osiągnąć nawet 1/10 takiego widoku.









W początkach maja w pełni ciemno robi się dopiero około godziny 22. Wcześniej ustaliłem już miejsce, skąd będę miał otwarty widok na północ, bez świateł i lasów, ale jednocześnie z łatwym dojazdem z domu. To droga techniczna wiodąca wzdłuż autostrady A2, między Halinowem a Mińskiem Mazowieckim. Owszem, autostradą będą jeździć samochody, ale nie powinno to przeszkadzać.

Kilka minut po 21 biorę Flo i razem jedziemy na miejsce. Jest ono całkiem ok, nic nie zasłania, jedynie co przeszkadza, to hałas, bo tutaj akurat nie ma ekranów dźwiękochłonnych. Niestety pierwsze zdjęcia, przy jeszcze jasnym horyzoncie nie wykazują nawet śladu zorzy. Cholera! W dodatku podgląd strony internetowej gdzie jest zorzowa prognoza wykazuje spadek wartości wiatru słonecznego i współczynnika KP z maksymalnego 10, do 6, co właściwie przekreśla szanse na ujrzenie jej z Polski. Piszę wkurzony do Ewy, że jest zimno, że chyba nic z tego i że po prostu mam pecha. Jednak dostaję odpowiedź bym nie był taki niecierpliwy i nie chciał zorzy po minucie. No cóż, racja, jak byłem kilka lat temu na Islandii i polowałem na zorzę, to pojawiła się ostatniego dnia. Postanawiam zostać. Rozmawiamy z Flo o gwiazdozbiorach, robię kontrolne zdjęcia, ale dalej nie ma nic. Zmarzliśmy już porządnie. Chyba jednak się nie uda. Gdy już niemal podejmuję ostateczną decyzję o powrocie, to jeszcze raz sprawdzam prognozę zorzową. Warunki nagle się poprawiły, KP sięga 10! No to próbujemy dalej. Na zdjęciach nad horyzontem zaczyna pojawiać się delikatne fioletowe zabarwienie. Ale czy to zorza? Wcześniej tego nie było. Może jak w domu wyciągnę to w programie graficznym to coś wyjdzie? Nagle jednak zauważam na kolejnym ujęciu, że pojawił się słup świetlny! I na drugim zmienił położenie! I potem kolejny! To już na pewno zorza! Robię zdjęcie za zdjęciem.





Po kilku minutach niebo na północy dosłownie rozjarza się jak wielki palnik gazowy. Zorza staje się doskonale widoczna gołym okiem. Krzyczymy z radości i przybijamy piątki. Robimy nawet kilka wspólnych zdjęć na jej tle. 15 sekund naświetlania, więc tyle trzeba wytrwać bez ruchu. Potem znów wracam do fotografii, a Flo do obserwacji wizualnej. Zorza zaczyna się nieco rozchodzić, zmieniać natężenie i barwę, aż w końcu rozdziela się na dwa jasne obszary, odległe już od siebie. Jest coraz słabiej już widoczna. Jednak widzieliśmy ją dobre pół godziny. Zmarzliśmy bardzo, jest już nieco po 23, pora wracać do domu.












Na szczęście z miejsca obserwacji do domu nie jest zbyt daleko, a autostrada pozwala na szybką jazdę. Bardzo się cieszymy że się udało. Może nie aż tak spektakularnie jak by to było wczoraj, ale tak czy siak, narzekać nie można. To moja trzecia obserwacja zorzy w życiu. Pierwszy raz była o nieco podobnej intensywności, na Mazurach, w 1997 roku. Później na Islandii w 2017 roku. Jestem naprawdę bardzo zadowolony, a dzisiejszy sukces pozwolił zapomnieć o wczorajszej frustracji. Załączam też króciutki timelapse, który udało mi się złożyć z końcowej serii fotografii, niestety już po maksimum widoczności zorzy.


Ewunia fotografowała na dwukrotnie ode mnie dłuższych czasach ekspozycji, dlatego jej zdjęcia ukazują zorzę nieco bardziej rozmytą, na moich jej struktura ma wyraźniejszy kształt. Za to barwy jakie uzyskała... niestety dzień później już takich zabrakło.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz