niedziela, 26 maja 2019

Rowerowa wycieczka do zapory w Dębem


Dziś mam wolny dzień, pogoda jest względnie ładna, postanawiam więc przejechać się na nieco dalszą wycieczkę rowerową. Z początku planowałem pojechać do Dęblina i z powrotem, ale to ponad 100 km w jedną stronę, co sprawi, że wycieczka zajmie minimum 8 godzin, a pewnie i więcej. W dodatku dziś dość silnie wieje i powrót będzie pod wiatr. Odpuszczam ten temat na dziś.

Kieruję się na północ, przecinam Stegny i Trasą Siekierkowską podążam do Rembertowa. Tu skręcam w stronę stacji kolejowej Mokry Ług. Mijam Akademię Sztuki Wojennej i w zasadzie jestem już poza terenem Warszawy. Wąską asfaltową drogą docieram do Zielonki, przecinam centrum miasta i kieruję się na północ, w kierunku Nieporętu. Ruch jest spory, ale po minięciu obwodnicy Marek zmniejsza się znacznie.

Jadę przez piękne lasy. Droga jest względnie dobra, ale pobocze, którym się poruszam jest dziurawe i zniszczone. Mijam Marki, potem znów wiele kilometrów przez las. Dojeżdżam w końcu do Nieporętu, pokonuję mostkiem Kanał Królewski. Byłem tu mniej więcej miesiąc temu, wtedy port i sam zalew był pusty, a dziś jest już pełno łódek.



Nie zjeżdżam jednak do portu, tylko jadę dalej na zachód, docierając w końcu do ruchliwej drogi w Zegrzu. Skręcam na północ i docieram na most nad Zalewem Zegrzyńskim, który tworzy szeroko rozlana Narew i Bug.



Droga prowadzi pod górę, w dodatku jest bardzo ruchliwa. Na szczęście wkrótce skręcam w lewo, w kierunku Jachranki. Tu ruchu już nie ma, ale za to jadę prosto pod wiatr, co też nie jest szczególnie przyjemne. Mijam Jachrankę i kilka ośrodków wypoczynkowych, dojeżdżam do Dębego. Mogę jechać w prawo na Nasielsk lub w lewo na Warszawę. Nie chcę już bardziej wydłużać trasy, więc kieruję się w lewo. Droga opada ostro w dół. Po chwili wyjeżdżam na koronę zapory, która spiętrza wody Narwi i Bugu w Zalew Zegrzyński.

Na zaporze jest jaz i elektrownia wodna Dębe. Elektrownia jest niewielka, daje 20 MW mocy elektrycznej. Jest jednak swojego rodzaju ciekawostką.






Zjeżdżam jeszcze w lewo, w pobliże zalewu. Tu mieści się dyrekcja elektrowni, ale da się przez dziurę w płocie dojść nad samą wodę. Da się nawet iść jeszcze sporo dalej na wschód, po usypanej grobli. Ja jednak robię tylko kilka zdjęć i wracam na szosę.




Jadę teraz na południe, mijam Wieliszew i wkrótce docieram na uliczki Legionowa. Jest tu jakaś nowa ścieżka rowerowa, która jednak kończy się napotkawszy tory kolejowe. No tak, wspaniały pomysł... Na szczęście w pobliżu jest tunel drogowy, którym przedostaję się na drugą stronę torów. Teraz przez legionowskie blokowiska docieram do Jabłonny.

Jadę na południe, mijam Nowodwory i Żerań. Celowo nie przejeżdżam na drugą stronę Wisły. Chce ominąć zatłoczone Bulwary Wiślane po praskiej stronie. Nawierzchnia jest tu gorsza, ale nie ma tłumów ludzi. Mijam FSO, potem zabudowania Pragi, ogród zoologiczny i Stadion Narodowy. Wisłę pokonuję mostem Łazienkowskim. Widać jak wysoki jest poziom mętnej i brudnej wody. Fala powodziowa przechodzi przez Wisłę, niesie mnóstwo śmieci i połamanych drzew. Poziom jest wyraźnie podwyższony, betonowe nabrzeże jest do połowy pod wodą.




Jadę już spokojnie dalej, mijam Stegny i Ursynów i docieram do domu.

 
Trasa którą pokonałem to 113 km - nie za dużo, nie za mało, lecz w sam raz :) Mimo wiatru, który dość mocno przeszkadzał, wycieczka okazała się udana.

1 komentarz: