Dziś był dzień bardzo zmiennej pogody. Najpierw gorąco jak w piekle. Potem przyszły ulewy i burze, które jednak Warszawę ominęły gdzieś bokiem. A wraz z przejściem frontu przyszło wyraźne ochłodzenie i orzeźwienie. Mając wolne 3 godziny postanawiam przejechać się późnym popołudniem na małą wycieczkę rowerową.
Wycieczka w zasadzie nie ma żadnego celu. Tak po prostu sobie pojeździć. Kieruję się od razu na południe, przecinam Powsin i Konstancin. Jadę w stronę Baniochy. Droga ma tu wygodne, szerokie pobocze dla rowerów. Jedzie się dość przyjemnie, choć wieje mocno. Ale przynajmniej jest chłodno i miło.
Mijam wysypisko w Łubnej, potem ruchliwą drogę Warszawa - Góra Kalwaria. Lokalnymi drogami docieram do miejscowości Dobiesz. Tu znów skręcam na południe, w okolice Czachówka. W sumie powinienem już powoli myśleć o powrocie, ale nie ma tu żadnej sensownej drogi w bok. W zasadzie można wrócić tak jak przyjechałem, ale milej zrobić jakąś pętlę. W końcu pojawia się droga w lewo, kieruje się nią i po kilku kilometrach docieram do budowanej obwodnicy Góry Kalwarii.
Przecinam bokiem ulice tego miasteczka, docieram w końcu do klasztoru otoczonego wysokim ceglanym murem. Teraz objeżdżam klasztor i jadę lokalną drogą w stronę Warszawy. Jest tu ostry spadek przy zjeździe z wiślanej skarpy. Mijam most kolejowy i kawałek dalej przystaję, by zrobić zdjęcie ładnego zachodu słońca nad starorzeczem
Dalej na szczęście z wiatrem, więc cisnę mocno, momentami jadąc ponad 35 km/h. Kieruję się wzdłuż Wisły, mijam Cieciszew i polowe lotnisko w Gassach. Tu znów kolejne zdjęcia, bo wieczór jest magiczny. Od południa zbliża się jednak ciemny wał chmur, więc w obawie przed deszczem postanawiam przycisnąć jeszcze mocniej.
Dalsza droga to jazda na wysokich obrotach, 35-38 km/h. Trasa mija szybko, choć odczuwam już delikatne zmęczenie. W końcu Powsin i po chwili jestem pod domem.
Wycieczka bez celu okazała się całkiem ładna, a dystans jaki bez celu przejechałem to 65 km, całkiem sporo jak na krótki wypad.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
-
Ostatnie kilka dni spędziłem na Litwie. Celem wyjazdu było zwiedzenie Ignalińskiej Elektrowni Jądrowej. Jest to może dość nietypowy ...
-
Wyprawa do Skandynawii w 2018 roku to kolejny mój wyjazd w te piękne rejony. Od kilku lat właśnie tam odnajduję spokój i piękną przyrodę....
-
Czerwiec tego roku jest bardzo upalny. Mimo że jeżdżę ostatnio sporo na rowerze, to nie przekraczam zazwyczaj trzech godzin, bo później s...
-
Ten rok jeśli chodzi o wakacyjne wypady jest zdecydowanie skandynawski. Byłem już na objazdowej trasie po Norwegii (czytaj tu ), ale ma...
-
Tegoroczny czerwiec mogę określić miesiącem dłuższych rowerowych tras. Dość wyjątkowym zbiegiem okoliczności niemal w każdy weekend mam woln...
-
Lipiec był dla mnie pod kątem rowerowym niemal straconym miesiącem. Jazdy było tyle co nic. Najpierw dwa wyjazdy urlopowe (czytaj tu ),...
-
Lipcowy wyjazd do Norwegii planuję już od kilku miesięcy i od początku w głowie miałem dość ogólny zarys trasy. Tym razem nie chcę jecha...
-
Jak co roku w sierpniu, biorę udział w niełatwym i ciekawym przygodowym przedsięwzięciu znanym jako Bieg Katorżnika. Nazwa jest niewinn...
-
Początek czerwca 2018 roku spędzam w zupełnie odmiennym miejscu i klimacie. Od kilku lat najbardziej pociąga mnie surowa północ i tym ...
-
Wyjazd na Białoruś planowałem na wiosnę tego roku. Jednak w międzyczasie miałem wypadek i operację, która poskładała moją twarz do kupy. ...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz