Od kilku dni panuje ładna pogoda, ale też siarczysty mróz. Dziś jest co najmniej -12 stopni. Oczywiście jeżdżę na rowerze całą zimę (o ile nie pada śnieg). Umówiłem się z Andrzejem na jakieś ciekawe trasy. Andrzej, który startuje w zawodach MTB ma z pewnością coś ciekawego w planach. Umawiamy się gdzieś po drodze i ruszamy razem przez most Siekierkowski. Potem na południe i wreszcie odbijamy w lewo w stronę Wawra. Okazuje się że nad kanałkami są całkiem ciekawe ścieżki - teraz pokryte zmrożonym śniegiem i lodem, więc wymagające zdwojonej uwagi. Czasem trzeba przenieść rower przez jakieś zwalone drzewo.
Potem jedziemy jeszcze dalej na wschód, zagłębiając się w anińskie lasy. Nie spodziewałem się że są tu tak wysokie wydmy! Czasem trzeba wjechać kilkadziesiąt metrów wyżej. Na szczęście piaszczyste podłoże jest zmrożone i nie ma wielkich problemów. Trafiamy w końcu w takie miejsce, ze rowery trzeba przeprowadzić, bo jechać się nie da. Przecinamy w Starej Miłosnej drogę wylotową z Warszawy w kierunku Lublina i Terespola i przez lasy jedziemy w kierunku Rembertowa. Tu jest już prawdziwe MTB. Wysokie wydmy są co chwila, co i rusz stromy podjazd i długi zjazd. Nie spodziewałem się, ze właściwie w granicach Warszawy może być aż tak górzysty teren.
Docieramy wreszcie do względnie płaskiej leśnej drogi i wyjeżdżamy gdzieś w Rembertowie. Teraz ruszamy w stronę ulicy Marsa i dalej już ścieżkami rowerowymi w kierunku mostu Siekierkowskiego. Ziiiimno!
Po 3 godzinach na takim mrozie mamy już dość, stopy w butach kostnieją tak, że prawie ich nie czuć. palce w rękawiczkach też tracą czucie. Przy Czerniakowskiej rozstajemy się a ja walcząc z zimnym wiatrem wracam do domu. Uff... przypominam chyba sopel lodu!
Wycieczka bardzo fajna, choć przenikliwy mróz nie pozwolił cieszyć się nią w pełni. Łącznie 52 km
niedziela, 25 lutego 2018
poniedziałek, 19 lutego 2018
Zimowy Toruń 2018
Ostatnie dwa dni spędziłem w pięknym mieście na Kujawach. Chodzi o rodzinne miasto Mikołaja Kopernika i stolicę pierników - Toruń. Był to wyjazd służbowy, transmisja z Halowych Mistrzostw Polski w lekkiej atletyce. Miałem mimo wszystko nieco czasu dla siebie, aby pospacerować po pięknej toruńskiej starówce i nie tylko.
Impreza odbywa się w nowoczesnej hali Areny Toruń. Po całym dniu pracy docieramy do naszego hotelu, ale piękny zimowy wieczór zachęca do spaceru po jednej z ładniejszych starówek w Polsce. Miasto doskonale oddaje "krzyżackiego", albo "gotyckiego" ducha. Ceglane mury, strzeliste wieże kościołów, urocze kamienice przy rynku. Toruń, a właściwie jego reprezentacyjna część jest bardzo zadbana i można tam bardzo miło spędzić czas. Idziemy na doskonałe pierogi i piwo, ale potem robimy sobie dłuższy spacer.
Rano następnego dnia wstaję wcześnie. Pogoda jest doskonała, choć mróz trzaskający. Całkiem niedługo czeka mnie start w wojskowym ultramaratonie, więc wziąłem ze sobą strój do biegania. Mam zamiar zrobić minimum 12 km. Ruszam na południe i pokonuję Wisłę po starym toruńskim moście. Kiedyś był to jedyny most w mieście, ale od niedawna jest drugi, o wiele szerszy i nowocześniejszy. Postanawiam dobiec do niego, pokonać znów Wisłę, ale tym razem na północ i przez centrum miasta wrócić do hotelu.
Południowe dzielnice Torunia nie są niczym specjalnym. Jakaś stacja kolejowa, tory, stare magazyny i jednorodzinne domy. Potem zaczynają się niezadbane tereny zielone. Biegnę i biegnę, mijają kilometry, no ale gdzie ten most? Ile to może trwać? W końcu docieram do trasy na którą wbiegam po schodach. Most jest jeszcze kawałek stąd. Wieje na nim strasznie, co w połączeniu z silnym mrozem nie jest zbyt miłe. Robię szybkie zdjęcia i docieram na drugi brzeg Wisły.
Teraz kolejne kilometry wzdłuż rzeki. Tu już o wiele ładniej, choć też straszą miejscami jakies opuszczone fabryki. W końcu docieram pod mury starego miasta. To zupełnie inne widoki i od razu poprawia mi się humor. W końcu nasz hotel. Pętla wyniosła nawet 13 km, ale poranny bieg bardzo mi się podobał.
Koledzy akurat się obudzili, więc ruszamy jeszcze na krótki spacer po starówce, tym razem za dnia. Kupujemy pierniki, robimy nieco zdjęć. Czas jednak nagli, nie mamy go zbyt wiele dla siebie. Pora pomyśleć o obowiązkach.
A później wiele godzin pracy na sportowej hali. Gdy kończymy jest już ciemno, więc od razu ruszamy w powrotną trasę do Warszawy
Impreza odbywa się w nowoczesnej hali Areny Toruń. Po całym dniu pracy docieramy do naszego hotelu, ale piękny zimowy wieczór zachęca do spaceru po jednej z ładniejszych starówek w Polsce. Miasto doskonale oddaje "krzyżackiego", albo "gotyckiego" ducha. Ceglane mury, strzeliste wieże kościołów, urocze kamienice przy rynku. Toruń, a właściwie jego reprezentacyjna część jest bardzo zadbana i można tam bardzo miło spędzić czas. Idziemy na doskonałe pierogi i piwo, ale potem robimy sobie dłuższy spacer.
Rano następnego dnia wstaję wcześnie. Pogoda jest doskonała, choć mróz trzaskający. Całkiem niedługo czeka mnie start w wojskowym ultramaratonie, więc wziąłem ze sobą strój do biegania. Mam zamiar zrobić minimum 12 km. Ruszam na południe i pokonuję Wisłę po starym toruńskim moście. Kiedyś był to jedyny most w mieście, ale od niedawna jest drugi, o wiele szerszy i nowocześniejszy. Postanawiam dobiec do niego, pokonać znów Wisłę, ale tym razem na północ i przez centrum miasta wrócić do hotelu.
Południowe dzielnice Torunia nie są niczym specjalnym. Jakaś stacja kolejowa, tory, stare magazyny i jednorodzinne domy. Potem zaczynają się niezadbane tereny zielone. Biegnę i biegnę, mijają kilometry, no ale gdzie ten most? Ile to może trwać? W końcu docieram do trasy na którą wbiegam po schodach. Most jest jeszcze kawałek stąd. Wieje na nim strasznie, co w połączeniu z silnym mrozem nie jest zbyt miłe. Robię szybkie zdjęcia i docieram na drugi brzeg Wisły.
Teraz kolejne kilometry wzdłuż rzeki. Tu już o wiele ładniej, choć też straszą miejscami jakies opuszczone fabryki. W końcu docieram pod mury starego miasta. To zupełnie inne widoki i od razu poprawia mi się humor. W końcu nasz hotel. Pętla wyniosła nawet 13 km, ale poranny bieg bardzo mi się podobał.
Koledzy akurat się obudzili, więc ruszamy jeszcze na krótki spacer po starówce, tym razem za dnia. Kupujemy pierniki, robimy nieco zdjęć. Czas jednak nagli, nie mamy go zbyt wiele dla siebie. Pora pomyśleć o obowiązkach.
A później wiele godzin pracy na sportowej hali. Gdy kończymy jest już ciemno, więc od razu ruszamy w powrotną trasę do Warszawy
Subskrybuj:
Posty (Atom)
-
Ostatnie kilka dni spędziłem na Litwie. Celem wyjazdu było zwiedzenie Ignalińskiej Elektrowni Jądrowej. Jest to może dość nietypowy ...
-
Wyprawa do Skandynawii w 2018 roku to kolejny mój wyjazd w te piękne rejony. Od kilku lat właśnie tam odnajduję spokój i piękną przyrodę....
-
Czerwiec tego roku jest bardzo upalny. Mimo że jeżdżę ostatnio sporo na rowerze, to nie przekraczam zazwyczaj trzech godzin, bo później s...
-
Ten rok jeśli chodzi o wakacyjne wypady jest zdecydowanie skandynawski. Byłem już na objazdowej trasie po Norwegii (czytaj tu ), ale ma...
-
Tegoroczny czerwiec mogę określić miesiącem dłuższych rowerowych tras. Dość wyjątkowym zbiegiem okoliczności niemal w każdy weekend mam woln...
-
Lipiec był dla mnie pod kątem rowerowym niemal straconym miesiącem. Jazdy było tyle co nic. Najpierw dwa wyjazdy urlopowe (czytaj tu ),...
-
Lipcowy wyjazd do Norwegii planuję już od kilku miesięcy i od początku w głowie miałem dość ogólny zarys trasy. Tym razem nie chcę jecha...
-
Jak co roku w sierpniu, biorę udział w niełatwym i ciekawym przygodowym przedsięwzięciu znanym jako Bieg Katorżnika. Nazwa jest niewinn...
-
Początek czerwca 2018 roku spędzam w zupełnie odmiennym miejscu i klimacie. Od kilku lat najbardziej pociąga mnie surowa północ i tym ...
-
Wyjazd na Białoruś planowałem na wiosnę tego roku. Jednak w międzyczasie miałem wypadek i operację, która poskładała moją twarz do kupy. ...