Wczoraj byliśmy na terenach unikalnych w skali całej Polski, a również trudnych do spotkania w Europie. Mowa o rozległych bagnach na terenie Biebrzańskiego i Narwiańskiego Parku Narodowego. Oba te parki są położone dość blisko siebie na terenie Podlasia.
Wyruszamy z Warszawy jeszcze przed świtem. Dwie godziny jazdy szybko mijają. Przed Białymstokiem odbijamy w lewo i po kilku minutach trafiamy w zupełnie inne krajobrazy. W Laskowcu witają nas dwa ogromne żurawie stojące tuż przy drodze. Mowa oczywiście o pięknych ptakach a nie o dźwigach :) Dalej droga przebiega przez rozległe bagna Biebrzańskie po usypanej tam grobli. Po obu stronach ogromne połacie wodnej roślinności. Miejscami na bagnach są "wyspy" z bardziej suchego gruntu i rosną tu drzewa a nawet są niewielkie osady. Ogólnie rejon jednak jest bardzo specyficzny i odludny. Zatrzymujemy się przy drewnianej wieży widokowej na Bagno Ławki. Liczymy że zobaczymy jakieś łosie, których jest tu dużo, droga nawet nosi nazwę "łosiostrady" i są stosowne tabliczki ostrzegające kierowców.
Na wieży zjadamy śniadanie i obserwujemy budzącą się do życia przyrodę. Pojawiają się ptaki różnych gatunków, w tym większe jak czaple czy żurawie.
Na horyzoncie, tam gdzie płynie Biebrza poruszają się jakieś ciemne punkciki. Są bardzo daleko, ale rzut oka przez lornetkę utwierdza nas w przekonaniu że to łosie. Niestety są zbyt daleko by zrobić im ostre zdjęcie obiektywem 200 mm. No trudno. Jedziemy kawałek dalej i znów się zatrzymujemy. Tu jest szutrowa droga prowadząca w bok, wgłąb bagien. Idziemy nią spory kawałek, robimy sporo zdjęć. Rosną tu niespotykane normalnie rośliny, a drzewa noszą ślady bobrowych zębów. Zresztą - w okolicy widać tamy zbudowane przez te zwierzęta.
Dochodzimy w końcu do samych bagien, które wyglądają jak ogromna podmokła łąka. Mamy kalosze, a szlak prowadzi dalej przez same bagna i jest wyznaczony wysokimi tyczkami. Damy radę!
Pierwsze kilka kroków weryfikuje nasze zamiary. Niemal natychmiast zapadamy się tak, że woda niemal wlewa się górą do wysokich kaloszy. Ciężko w ogóle iść, bo stopy przysysają się do podłoża. Jak mawiają - chodzenie po bagnach wciąga. Szlak ten obecnie jest nie do pokonania w zwykłych kaloszach, trzeba tu być latem, kiedy bagno staje się bardziej suche.
Wracamy do samochodu i jedziemy jeszcze dalej, na jednej z suchych "wysp" kierując się w las, w stronę osady Budy. To dosłownie kilka starych chałup. Zdaje się że w ogóle tu nikt nie mieszka... dziwne miejsce, choć przyroda wokół jest piękna. Robimy spacer po opuszczonej wsi i wracamy do samochodu.
Zamiast jechać dalej na północ, gdzie już kiedyś byliśmy, postanawiamy wrócić do wieży widokowej na Bagnie Ławki. Teraz jest już pogodniej niż rano, pojawiło się kilku fotografów z wielkimi teleobiektywami, polujących na dobre ujęcia ptaków.
Idziemy kilkaset metrów dalej, gdzie zbudowano długi drewniany pomost zakończony platformą, co pozwala znaleźć się w samym środku bagna nie mocząc butów i nie topiąc się w nim. Stąd można zrobi też wiele ciekawych zdjęć, choć niemożność ruszenia się z małej platformy powoduje że ilość kadrów jest ograniczona.
Wracamy do samochodu i jedziemy na południe, do sąsiedniego Narwiańskiego Parku Narodowego. Tam również są rozległe bagna, ale główną atrakcją jest obszar, w którym koryto Narwi dzieli się na kilka osobno płynących odnóg, tworzących wodny labirynt. Niektórzy nazywają to polską Amazonią. Przez ten obszar dodatkowo przebiega niesamowita drewniana kładka między miejscowościami Waniewo i Śliwno.
Dojeżdżamy do Waniewa, zpostawiamy samochód i idziemy na drewnianą kładkę. Ma ona 2 km długości, widokowe wieże i przecina kilka odnóg koryta Narwi. Przez same odnogi nie ma kładki, tylko są barki, przymocowane łańcuchami. Aby dostać się na dalszą część kładki trzeba wejść na barkę, chwycić łańcuch w ręce i przyciągnąć się do drugiej części. Fajne rozwiązanie, taka dodatkowa atrakcja. Przemieszczamy się do Śliwna, ale i tak musimy wrócić w drugą stronę, do samochodu.
Potem już tylko powrót do domu. Wypad jednodniowy, niezbyt intensywny, ale z pewnością można te rejony polecić.
Większe kompleksy bagien w Europie można spotkać tylko na Polesiu, na pograniczu Białorusi i Ukrainy. Tam takie tereny ciągną się setkami kilometrów.
Zdjęcia Ma Violavia i Maciej Łuczkiewicz.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
-
Ostatnie kilka dni spędziłem na Litwie. Celem wyjazdu było zwiedzenie Ignalińskiej Elektrowni Jądrowej. Jest to może dość nietypowy ...
-
Wyprawa do Skandynawii w 2018 roku to kolejny mój wyjazd w te piękne rejony. Od kilku lat właśnie tam odnajduję spokój i piękną przyrodę....
-
Czerwiec tego roku jest bardzo upalny. Mimo że jeżdżę ostatnio sporo na rowerze, to nie przekraczam zazwyczaj trzech godzin, bo później s...
-
Ten rok jeśli chodzi o wakacyjne wypady jest zdecydowanie skandynawski. Byłem już na objazdowej trasie po Norwegii (czytaj tu ), ale ma...
-
Tegoroczny czerwiec mogę określić miesiącem dłuższych rowerowych tras. Dość wyjątkowym zbiegiem okoliczności niemal w każdy weekend mam woln...
-
Lipiec był dla mnie pod kątem rowerowym niemal straconym miesiącem. Jazdy było tyle co nic. Najpierw dwa wyjazdy urlopowe (czytaj tu ),...
-
Lipcowy wyjazd do Norwegii planuję już od kilku miesięcy i od początku w głowie miałem dość ogólny zarys trasy. Tym razem nie chcę jecha...
-
Jak co roku w sierpniu, biorę udział w niełatwym i ciekawym przygodowym przedsięwzięciu znanym jako Bieg Katorżnika. Nazwa jest niewinn...
-
Początek czerwca 2018 roku spędzam w zupełnie odmiennym miejscu i klimacie. Od kilku lat najbardziej pociąga mnie surowa północ i tym ...
-
Wyjazd na Białoruś planowałem na wiosnę tego roku. Jednak w międzyczasie miałem wypadek i operację, która poskładała moją twarz do kupy. ...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz