czwartek, 4 października 2018

Jesienna rowerowa wycieczka po Warszawie

Dziś jest piękny dzień. To już prawdziwa polska złota jesień, moja ulubiona pora roku. Słońce, błękit nieba, złote kolory drzew i wspaniała przejrzystość chłodnego powietrza. Idealne warunki na rowerową przejażdżkę.

Nie zamierzam jechać co prawda nigdzie daleko, ani nie mam wielkich planów i celów. Po prostu się przejechać i poruszać. Ruszam z Ursynowa na północ, przez Wilanów i Stegny docieram wreszcie do Mostu Łazienkowskiego, którym przedostaję się na drugą stronę Wisły. Potem wzdłuż Ostrobramskiej i Marsa docieram na Kawęczyn. To niby nadal Warszawa, ale są tu tylko jakieś stare fabryki, magazyny, bocznice kolejowe i ogólnie puste przestrzenie zarośnięte czasem drzewami i krzakami. O dziwo - wzdłuż ulicy jest ścieżka rowerowa. Przecinam kolejne tereny Targówka Przemysłowego, potem mijam Radzymińską i Zacisze. Jestem na Bródnie, znów wśród warszawskich blokowisk. Kieruję się na północ, w stronę Białołęki Dworskiej. Jakiś kawałek nawet jadę szutrową drogą, ale jakość jej jest na tyle dobra, że mogę to pokonać na szosowych oponach. Wreszcie mostek nad Kanałem Żerańskim.




Potem przecinam Płochocińską i kieruje się na północny zachód, przez zielone tereny Białołęki. Mijam więzienie i osiedle dla jego pracowników. Potem zaczynają się tereny zabudowane willami, jest tu pięknie i spokojnie. Zegarek pokazuje jednak że powoli czas się kierować w stronę domu. Docieram do Modlińskiej i dalej do Mostu Północnego. Wisła widziana z niego wygląda jak zwykle na niemal zupełnie dziką.


Pod mostem jest betonowe nabrzeże, prawdopodobnie kiedyś kursował tu prom przez Wisłę. Mieszkałem wtedy na Tarchominie i wiem że jakiś prom tu gdzieś był, może właśnie tu. Stromą drogą docieram nas brzeg rzeki. Spokój, cisza... piękna pogoda.




Potem już jazda wzdłuż wiślanych brzegów, tym razem z wiatrem więc jadę lekko i bez żadnego wysiłku trzymam 30 km/h. Mijam Most łazienkowski, więc zamykam tu pętlę. Zdziwiony jestem, ze oblegane latem bulwary są teraz całkowicie puste.



Potem jeszcze kilkanaście kilometrów i jestem w domu. Wspaniały dzień, ruszenie się na rower było dobrym pomysłem. Przejechałem zupełnie od niechcenia 73 km, dystans może nie powalający, ale już na tyle duży, by poczuć pewne zadowolenie.

Polecam jesienne rowerowanie każdemu :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz