Dziś jest piękny dzień. To już prawdziwa polska złota jesień, moja ulubiona pora roku. Słońce, błękit nieba, złote kolory drzew i wspaniała przejrzystość chłodnego powietrza. Idealne warunki na rowerową przejażdżkę.
Nie zamierzam jechać co prawda nigdzie daleko, ani nie mam wielkich planów i celów. Po prostu się przejechać i poruszać. Ruszam z Ursynowa na północ, przez Wilanów i Stegny docieram wreszcie do Mostu Łazienkowskiego, którym przedostaję się na drugą stronę Wisły. Potem wzdłuż Ostrobramskiej i Marsa docieram na Kawęczyn. To niby nadal Warszawa, ale są tu tylko jakieś stare fabryki, magazyny, bocznice kolejowe i ogólnie puste przestrzenie zarośnięte czasem drzewami i krzakami. O dziwo - wzdłuż ulicy jest ścieżka rowerowa. Przecinam kolejne tereny Targówka Przemysłowego, potem mijam Radzymińską i Zacisze. Jestem na Bródnie, znów wśród warszawskich blokowisk. Kieruję się na północ, w stronę Białołęki Dworskiej. Jakiś kawałek nawet jadę szutrową drogą, ale jakość jej jest na tyle dobra, że mogę to pokonać na szosowych oponach. Wreszcie mostek nad Kanałem Żerańskim.
Potem przecinam Płochocińską i kieruje się na północny zachód, przez zielone tereny Białołęki. Mijam więzienie i osiedle dla jego pracowników. Potem zaczynają się tereny zabudowane willami, jest tu pięknie i spokojnie. Zegarek pokazuje jednak że powoli czas się kierować w stronę domu. Docieram do Modlińskiej i dalej do Mostu Północnego. Wisła widziana z niego wygląda jak zwykle na niemal zupełnie dziką.
Pod mostem jest betonowe nabrzeże, prawdopodobnie kiedyś kursował tu prom przez Wisłę. Mieszkałem wtedy na Tarchominie i wiem że jakiś prom tu gdzieś był, może właśnie tu. Stromą drogą docieram nas brzeg rzeki. Spokój, cisza... piękna pogoda.
Potem już jazda wzdłuż wiślanych brzegów, tym razem z wiatrem więc jadę lekko i bez żadnego wysiłku trzymam 30 km/h. Mijam Most łazienkowski, więc zamykam tu pętlę. Zdziwiony jestem, ze oblegane latem bulwary są teraz całkowicie puste.
Potem jeszcze kilkanaście kilometrów i jestem w domu. Wspaniały dzień, ruszenie się na rower było dobrym pomysłem. Przejechałem zupełnie od niechcenia 73 km, dystans może nie powalający, ale już na tyle duży, by poczuć pewne zadowolenie.
Polecam jesienne rowerowanie każdemu :)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
-
Ostatnie kilka dni spędziłem na Litwie. Celem wyjazdu było zwiedzenie Ignalińskiej Elektrowni Jądrowej. Jest to może dość nietypowy ...
-
Wyprawa do Skandynawii w 2018 roku to kolejny mój wyjazd w te piękne rejony. Od kilku lat właśnie tam odnajduję spokój i piękną przyrodę....
-
Czerwiec tego roku jest bardzo upalny. Mimo że jeżdżę ostatnio sporo na rowerze, to nie przekraczam zazwyczaj trzech godzin, bo później s...
-
Ten rok jeśli chodzi o wakacyjne wypady jest zdecydowanie skandynawski. Byłem już na objazdowej trasie po Norwegii (czytaj tu ), ale ma...
-
Tegoroczny czerwiec mogę określić miesiącem dłuższych rowerowych tras. Dość wyjątkowym zbiegiem okoliczności niemal w każdy weekend mam woln...
-
Lipiec był dla mnie pod kątem rowerowym niemal straconym miesiącem. Jazdy było tyle co nic. Najpierw dwa wyjazdy urlopowe (czytaj tu ),...
-
Lipcowy wyjazd do Norwegii planuję już od kilku miesięcy i od początku w głowie miałem dość ogólny zarys trasy. Tym razem nie chcę jecha...
-
Jak co roku w sierpniu, biorę udział w niełatwym i ciekawym przygodowym przedsięwzięciu znanym jako Bieg Katorżnika. Nazwa jest niewinn...
-
Początek czerwca 2018 roku spędzam w zupełnie odmiennym miejscu i klimacie. Od kilku lat najbardziej pociąga mnie surowa północ i tym ...
-
Wyjazd na Białoruś planowałem na wiosnę tego roku. Jednak w międzyczasie miałem wypadek i operację, która poskładała moją twarz do kupy. ...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz