Pod koniec marca trafia mi się kilkudniowy wyjazd na Górny Śląsk. Mecz piłkarskiej reprezentacji Polski o awans do finałów mistrzostw świata. Z powodu wojny na Ukrainie i wykluczenia Rosji gramy w barażach bezpośrednio ze Szwecją.
Taki wyjazd to jak zawsze trzy dni wytężonej pracy. Aż szkoda, bo pogoda jest wspaniała i chciało by się gdzieś wyrwać. Na szczęście taka okazja trafia się i mamy około 1,5 godziny przerwy. Postanawiam nieco rozprostować kości. Stadion Śląski leży na terenie Parku Śląskiego - dużego obszaru rekreacyjnego na pograniczu Katowic i Chorzowa. Powstał on w latach 50-tych z inicjatywy ówczesnego wojewody śląskiego - gen. Jerzego Ziętka. Przez lata nosił też jego imię. Jest tu wszystko, co mieszkańcy tak dużej aglomeracji potrzebują do wypoczynku - mnóstwo zieleni, ZOO, obiekty sportowe, sporo obszarów wodnych. Choć bywałem tu nie raz, to moja obecność zawsze ograniczała się do stadionu. 1,5 godziny to zbyt mało by obejść cały park, ale postanawiam zobaczyć choć kawałek, szczególnie że pogoda jest wspaniała.
Ruszam szybkim krokiem na wschód. Mijam jeziorka, teren cały czas się lekko wznosi. Mijam jakieś rzeźby i pomniki. Niektóre miejsca są całkiem współczesne, niektóre przypominają klimatem lata 80-te. Po kilkuset metrach park zamienia się w las, a ja cały czas idę pod górę. Wreszcie wyłania się naprzeciwko mnie budynek Planetarium Śląskiego. Obecnie jest ono nieczynne, przechodzi remont.
Skręcam w prawo, w stronę centrum Katowic. Teraz idę w dół, najpierw przez las, a później już przez park w okolicy ZOO. Znów docieram do głównych alejek. Mijam główną bramę ZOO i kieruję się jeszcze na południe, aby zrobić zdjęcie charakterystycznej żyrafy przy ulicy Chorzowskiej. Dalej na wschód znajduje się jeszcze Śląskie Wesołe Miasteczko, ale nie mam już czasu by iść dalej, muszę wracać na stadion.
Szybkim krokiem przecinam rozległe puste przestrzenie w parku, skąd dobrze widać charakterystyczne "kukurydze" czyli wysokie bloki Osiedla Tysiąclecia. Idę wzdłuż jeziorek i pod linią gondolowej kolejki widokowej, która przebiega nad całym parkiem. Wkrótce docieram do stadionu.
Szybki spacer to ledwie 6 km marszu i tylko godzina. Zobaczyłem mniej niż 1/3 parku, ale muszę przyznać, że to bardzo ciekawe miejsce. Kiedyś wpadnę tu na dłużej.
Kolejnego dnia nie mam już czasu na spacery, a w dodatku pogoda się wyraźnie psuje. W czasie meczu leje deszcz. Doping na stadionie wypełnionym do ostatniego krzesełka jest ogłuszający, piłkarze wygrywają 2:0 i awansujemy na Mistrzostwa Świata. W hotelu jestem o 2 w nocy.
Wyjazd, choć męczący z powodu sporej ilości pracy był ciekawy i miał właśnie fajny akcent w postaci spaceru po Parku Śląskim. Polecam to miejsce każdemu i sam chętnie tam wrócę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz