czwartek, 23 lipca 2020

Rowerowa wycieczka do Twierdzy Modlin


Czerwiec był bardzo aktywnym miesiącem jeśli chodzi o dłuższe wycieczki rowerowe. Cztery wycieczki miały ponad 200 km, niektórym nawet niewiele zabrakło do dystansu 300 km. Liczyłem, że w lipcu będę jeździł równie dużo i pokonywał podobne dystanse. Jednak początek miesiąca to tygodniowy wyjazd w Tatry, a później albo nie było pogody, albo nie miałem czasu by podejmować całodniowe rowerowe wypady. Jednak dziś mam wolny dzień i w dodatku pogoda jest bardzo dobra - nie ma słońca i jest dość chłodno. Co prawda nie wstałem bladym świtem, więc dłuższe dystanse odpadają, ale mogę zrobić wycieczkę średniej długości. Postanawiam zrealizować trasę nad Zalew Zegrzyński i do Twierdzy Modlin.

Ruszam dopiero około 10 rano. Jedzie się przyjemnie głównie dlatego, że nie ma słońca, które dla mnie jest zazwyczaj największą przeszkodą. Jest lekki wiatr, ale nie przeszkadza to jakoś mocno. Mijam Ursynów i Stegny, kieruję się na główną warszawską magistralę rowerową północ-południe, która biegnie wzdłuż wiślanych brzegów. O dziwo na bulwarach nie ma zbyt dużego ruchu i udaje się je pokonać sprawnie i szybko.


Docieram do mostu Grota, którym przedostaję się na drugi brzeg Wisły. Decyduję się pojechać wzdłuż ulicy Modlińskiej, a potem przeciąć tereny tzw. Zielonej Białołęki. Skręcam w stronę stacji kolejowej Płudy, gdzie od kilku lat jest wygodny wiadukt nad torami kolejowymi. Dawniej w tym miejscu były szlabany i tworzyły się duże korki. Dalej już przez lasy docieram do ulicy Płochocińskiej, którą kieruję się na północ. Jest ona bardzo ruchliwa, dość wąska i jest nieprzyjemna i niebezpieczna, dlatego z ulgą skręcam w prawo.

Dalszą trasę do Nieporętu opracowałem jakiś czas temu, w czasie wycieczki do Ryni. Jedzie się po wschodniej stronie Kanału Żerańskiego lokalnymi drogami, na których ruch jest znikomy. Od pewnego czasu jest budowana droga dla rowerów bezpośrednio przy samym kanale, ale jak dotąd głównie czytałem o tym, a ile razy tu byłem, to nie było nawet śladu tej drogi. Podobno jest już od Rembelszczyzny. Jednak gdy tam docieram i skręcam na most nad kanałem - widzę tylko plac budowy. Ścieżka będzie za jakiś czas, ale nadal jej nie ma. Wracam na sprawdzoną trasę, ale po kilku kilometrach znów odbijam na kolejny mostek nad kanałem. Tu już ścieżka jest, więc kieruję się na nią.


Muszę przyznać, że nowa ścieżka jest bardzo dobra. Gładziutki asfalt, oddzielony chodnik, w dodatku ławki i latarnie. Oby jak najszybciej przedłużono ją do Warszawy, najlepiej do samego Żerania. Jedzie się bardzo przyjemnie i wkrótce docieram do Nieporętu.



Chcę tu dotrzeć nad Zalew, ale w miejscu gdzie zazwyczaj to robiłem, czyli w porcie, spotyka mnie niespodzianka. Teren był zawsze ogólnodostępny, a teraz brama jest zamknięta i wisi na niej informacja, że wstęp jest tylko dla ludzi z odpowiednią legitymacją członkowską. Przypomina mi się scena z filmu "Co mi zrobisz jak mnie złapiesz", którą zdaje się kręcono właśnie nad Zalewem Zegrzyńskim. Wtedy też strażnik wymagał "letigimacji" by można było dojść nad wodę. Trudno, byłem tam wiele razy, jak raz nie będę to mi nic się nie stanie.

Skręcam w lewo i kieruję się w stronę Zegrza. Zastanawiam się czy jechać przez most, potem do Serocka i dopiero stamtąd kierować się w stronę Modlina, czy jechać przez Wieliszew, czyli po tej stronie Narwi, którą jadę teraz. Wybieram drugi wariant, nie znam lokalnych dróg, więc będzie jakaś przygoda i coś nowego. Tamtą stronę rzeki znam, bo już tam kilka razy bywałem.


Przed Wieliszewem zdziwiony mijam znak zakazujący jazdy rowerem. To jak do cholery mam jechać? Dookoła jakieś krzaki i zarośla. Chcąc nie chcąc jadę dalej mimo zakazu. Dopiero po dłuższej chwili widzę po lewej stronie drogi ukrytą za krzakami kostkową ścieżkę rowerową. Oczywiście nie ma teraz jak na nią wjechać. Wreszcie jest jakieś przejście dla pieszych, gdzie można zjechać na tą ścieżkę. Wjazd wcześniej był zupełnie nieoznakowany i całkowicie niewidoczny, bo w ogóle go nie zauważyłem. A ten tutaj? No cóż, nieszczęsną kostkę porasta trawa. Sama ścieżka też ma już swoje lata, jest dziurawa i nierówna.


W Wieliszewie skręcam nieco bliżej Narwi, ale wkrótce droga się kończy i znów muszę odbić do centralnej drogi w miasteczku. Na szczęście ruch jest tu bardzo mały. Jeszcze chwila i docieram do drogi nr 632 z Legionowa do Nasielska. Ta dla odmiany jest bardzo ruchliwa, w dodatku jeden za drugim jadą TIR-y. Mam jednak do pokonania tylko kilka kilometrów. Wkrótce docieram do zapory w Dębem. Spiętrza ona wody Narwi w Zalew Zegrzyński, a dodatkowo pełni funkcje energetyczne, bo jest na niej niewielka elektrownia przepływowa. Robię kilka zdjęć zapory i rzeki.

 
 

Po drugiej stronie czeka mnie spory podjazd, ale dalej kieruję się już lokalnymi drogami na zachód. Jedzie się miło i przyjemnie, choć zaczyna tu i ówdzie wychodzić słońce i momentalnie przygrzewać. Boczna droga kończy się i jestem zmuszony jechać kilka kilometrów dość ruchliwą drogą nr 62, ale w miejscowości Kikoły znów odbijam na równoległą drogę lokalną. Wreszcie docieram do Pomiechówka. Jest tu przejazd kolejowy i jak na złość szlabany właśnie się zamykają. Czekam dłuższą chwilę, bo muszą przejechać dwa pociągi. Kawałek dalej przejeżdżam mostem nad Wkrą - malowniczym dopływem Narwi.


Lokalnymi drogami kieruję się do Modlina. Znów jestem zmuszony poczekać kilka minut przed zamkniętymi szlabanami - tym razem to aż trzy pociągi, co jest dość denerwujące. Przejeżdżam pod wiaduktem drogi nr 86, którą dojeżdża się z Warszawy do lotniska. Tu zaczyna się obszar Twierdzy Modlin. Pojawia się nawet nowa ścieżka rowerowa, choć niestety raz po raz z boku dochodzą jakieś szutrówki i kilka metrów trzeba jechać po żwirze. Na obszarze twierdzy jest współczesna jednostka wojskowa - 2 Mazowiecki Pułk Saperów. Za płotem widać liczne pojazdy i elementy mostów pływających. Są tu liczne stare forty i mała ekspozycja samolotów i śmigłowców.





Docieram do małego placu, na którym jest pomnik ku czci obrońców twierdzy z 1939 roku. Kawałek dalej całe dawne wojskowe osiedle, pamiętające jeszcze czasy carskie. A w parku obok fajny mały pomnik niedźwiedzia polarnego. W sumie nie wiem dlaczego coś takiego tu jest, ale od razu wywołuje uśmiech. Jak później doczytałem, jest to pomnik Baśki Murmańskiej. Słyszałem o niej, ale po prostu nie skojarzyłem od razu.





Dojeżdżam jeszcze do właściwych budynków koszarowych ciągnących się wzdłuż skarpy nad rzeką. Nie jest to teren na moje szosowe opony, a poza tym brama i tak jest zamknięta. By coś więcej zobaczyć musiałbym pewnie gdzieś to objechać po dziurawych drogach. Rezygnuję, mój rower do tego się nie nadaje. Zresztą budynki są mocno zaniedbane, a forty twierdzy nie są aż tak ciekawe, w sumie wszystko jest mocno zaniedbane.


Wracam tą samą drogą i kieruję się na most nad Narwią. Stąd twierdza prezentuje się okazalej. W dodatku nawet tu są jakieś stare fortyfikacje. A może to nie był fort, tylko jakiś magazyn? Nie mam pomysłu co mogło być w tym okrągłym budynku. Są tu jednak pionowe otwory strzelnicze, więc była to budowla obronna.




Kieruję się w stronę Nowego Dworu Mazowieckiego. Dojeżdżam prawie do Wisły, chcąc tamtędy jechać do Warszawy. Droga jest tu w przebudowie, więc cofam się kawałek, do drogi dla rowerów, co jednak wymusza jazdę przez Nowy Dwór. Przejeżdżam przez centrum miasteczka. Jest tu nowy wiadukt nad torami kolejowymi, ale... droga dla rowerów jest wyznakowana dołem i wymaga pokonania torów przejściem podziemnym. Jakby nie mogli projektując nowy wiadukt zaprojektować metra więcej na ścieżkę rowerową...

Dojeżdżam do drogi nr 630, którą miałem jechać pierwotnie. Kieruję się w stronę Warszawy. Zaczyna się tu wkrótce nowa droga dla rowerów, która od dwóch lat była w budowie. Pojechałem tędy celowo, bo byłem ciekaw jak to wygląda po ukończeniu. Muszę przyznać, że jest równie dobra jak ta nad Kanałem Żerańskim. Gładka i równa, w dodatku z oświetleniem. W okolicy Rajszewa przejeżdża na drugą stronę drogi, ale i tu jedzie się bardzo dobrze.


Nowa ścieżka kończy się z granicą Jabłonny. Teraz znów trzeba szosą, bo dalszy ciąg drogi dla rowerów jest w budowie, choć już dość zaawansowanej. Później i tak zaczyna się wydzielony pas dla rowerów, którym docieram do samej granicy Warszawy. Postanawiam nieco urozmaicić trasę i odbijam w kierunku Wisły i Nowodworów. Mimo że w ten sposób nadkładam kilka kilometrów to przynajmniej jedzie się w ciszy i spokoju. Spokój kończy się jednak na Tarchominie, gdzie znów czeka mnie stara i dziurawa, zbudowana z kostki droga dla rowerów. Z ulgą docieram na Most Północny.


Do domu pozostała mi godzina. Jadę wzdłuż Wisły, ponownie pokonując Bulwary Wiślane. Ludzi nieco więcej niż rano, ale można jechać sprawnie i szybko. Wracam wzdłuż Czerniakowskiej i Stegien, dokładnie tak jak jechałem w tamtą stronę. Koło Służewia spotykam koleżankę i razem jedziemy na Ursynów, więc tu nieco zmieniam planowaną trasę, ale dla mnie jest wszystko jedno jak już teraz mam jechać. W końcu docieram pod dom.

Pokonałem 136,5 km, czas mojej niespiesznej wycieczki to 7 godzin. Trasa nie była przesadnie długa, nie czuję jakiegoś wielkiego zmęczenia. Może to jednak być złudne, to w końcu moja pierwsza tak długa trasa od niemal 3 tygodni i pewne zmęczenie poczuję dopiero jutro. Okazała się ciekawa, choć jednak sama Twierdza Modlin mnie rozczarowała. Natomiast nowe drogi dla rowerów w okolicach Nieporętu i Nowego Dworu Mazowieckiego okazały się bardzo fajne.


Mapka pokazuje moja trasę. Dla dociekliwych tu i tu można ściągnąć plik .gpx z jej przebiegiem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz