środa, 12 września 2018

Nowy rower i rowerowe podsumowanie ostatniego miesiąca

Od kilku dni mam nowy rower. Nie oznacza to, ze pozbyłem się starego - teraz mam po prostu dwa :) Do zakupu szykowałem się już od jakiegoś czasu. Zauważyłem że 90% moich turystycznych rowerowych wycieczek prowadzi drogami asfaltowymi, rzadko zjeżdżam na drogi terenowe. Trasa powyżej 100 km na rowerze górskim zaczyna jednak już męczyć - rower swoje waży, ma szerokie opony które wytwarzają solidny opór, sylwetka nie jest specjalnie aerodynamiczna. Niewątpliwie - można przejechać w dowolnym terenie, a sam rower jest pancerny. Ale na wycieczkę, gdzie nastawiam się na pokonanie tras powyżej 100 km, gdzie jadę właściwie tylko asfaltem - przydałby się rower typu szosowego. Nie mówię tu o typowym rowerze wyścigowym. Takie cudo kosztuje majątek, nadaje się też głównie do wyścigów. Nie jest ani wygodny, ani wytrzymały. Ale szosówka z możliwością włożenia nieco szerszych opon, z otworami w ramie na bagażnik i co ważne - w rozsądnym budżecie - to coś o czym myślałem i w końcu zrealizowałem.




Mój wybór padł na produkt Decathlona, ale produkt z nieco wyższej półki. Triban 540. Zarówno rama, widelec, koła jak i osprzęt, to już całkiem przyzwoity poziom. Nie ma co się martwić że coś szybko się zużyje czy nawali. Jak dla mnie to w ogóle pierwszy kontakt z rowerem szosowym. Szok w sensie pozytywnym :) Rower jest bardzo lekki w porównaniu z górskim, waży 9,7 kg. Jest też znacznie sztywniejszy, co w połączeniu z cienkimi szosowymi oponami powoduje że na gładkim przyspiesza wprost genialnie. Rozwinięcie 30 km/h i utrzymanie tej prędkości nie wymaga takiego wysiłku jak na rowerze górskim, gdzie była to w zasadzie prędkość maksymalna, rozwijana czasami na niezbyt długich odcinkach. Tutaj to normalna prędkość przejazdowa, a można znacznie szybciej jeśli mocno nacisnąć na pedały.

Zrobiłem kilka większych i mniejszych tras. Już pierwszego dnia przejechałem na nim 100 km. Tak wręcz od niechcenia, raczej ustawiałem rower pod siebie, testowałem jak jeździ się w różnych chwytach z szosową kierownicą. A mimo to było to zdecydowanie najlżejsze 100 km w życiu, jak i najszybsze 100 km pokonane na rowerze :) Stwierdziłem też, że o ile rower genialnie sobie radzi na asfalcie, to już w samym mieście jest nieco gorzej. Nowe ścieżki rowerowe - wspaniale. Starsze ścieżki rowerowe, takie z kostki - już jest to odczuwalne, już nie można tak szybko pojechać, choć i tak jazda z mniejszymi prędkościami wymaga o wiele mniej wysiłku niż na rowerze górskim. Trzeba uważać na odcinki żwirowe, na odcinki remontowane, na nawet małe kamyki. Bardzo należy uważać na dziury i krawężniki. Poza asfaltem trzeba jechać wolno i ostrożnie. W poważniejszy teren się nie da. Jeśli więc zechcę pojechać leśnymi drogami przez Lasy Chojnowskie czy Puszczę Kampinoską to oczywiście zrobię to na "góralu". Ale jeśli zechcę pojechać do Łodzi czy Płocka - użyję "szosy". Mam teraz znacznie większe możliwości :)

Podsumowując ostatni miesiąc na rowerze - wycieczek było niewiele, bo połowę tego czasu spędziłem na wyjazdach wakacyjnych. Sporo też biegam, przygotowuję się do jesiennych maratonów. Mimo to zrobiłem na rowerze ok. 400 km, a mapkę tras przekraczających 30 km zamieszczam poniżej.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz