poniedziałek, 19 lutego 2018

Zimowy Toruń 2018

Ostatnie dwa dni spędziłem w pięknym mieście na Kujawach. Chodzi o rodzinne miasto Mikołaja Kopernika i stolicę pierników - Toruń. Był to wyjazd służbowy, transmisja z Halowych Mistrzostw Polski w lekkiej atletyce. Miałem mimo wszystko nieco czasu dla siebie, aby pospacerować po pięknej toruńskiej starówce i nie tylko.

Impreza odbywa się w nowoczesnej hali Areny Toruń. Po całym dniu pracy docieramy do naszego hotelu, ale piękny zimowy wieczór zachęca do spaceru po jednej z ładniejszych starówek w Polsce. Miasto doskonale oddaje "krzyżackiego", albo "gotyckiego" ducha. Ceglane mury, strzeliste wieże kościołów, urocze kamienice przy rynku. Toruń, a właściwie jego reprezentacyjna część jest bardzo zadbana i można tam bardzo miło spędzić czas. Idziemy na doskonałe pierogi i piwo, ale potem robimy sobie dłuższy spacer.









Rano następnego dnia wstaję wcześnie. Pogoda jest doskonała, choć mróz trzaskający. Całkiem niedługo czeka mnie start w wojskowym ultramaratonie, więc wziąłem ze sobą strój do biegania. Mam zamiar zrobić minimum 12 km. Ruszam na południe i pokonuję Wisłę po starym toruńskim moście. Kiedyś był to jedyny most w mieście, ale od niedawna jest drugi, o wiele szerszy i nowocześniejszy. Postanawiam dobiec do niego, pokonać znów Wisłę, ale tym razem na północ i przez centrum miasta wrócić do hotelu.

Południowe dzielnice Torunia nie są niczym specjalnym. Jakaś stacja kolejowa, tory, stare magazyny i jednorodzinne domy. Potem zaczynają się niezadbane tereny zielone. Biegnę i biegnę, mijają kilometry, no ale gdzie ten most? Ile to może trwać? W końcu docieram do trasy na którą wbiegam po schodach. Most jest jeszcze kawałek stąd. Wieje na nim strasznie, co w połączeniu z silnym mrozem nie jest zbyt miłe. Robię szybkie zdjęcia i docieram na drugi brzeg Wisły.

Teraz kolejne kilometry wzdłuż rzeki. Tu już o wiele ładniej, choć też straszą miejscami jakies opuszczone fabryki. W końcu docieram pod mury starego miasta. To zupełnie inne widoki i od razu poprawia mi się humor. W końcu nasz hotel. Pętla wyniosła nawet 13 km, ale poranny bieg bardzo mi się podobał.

Koledzy akurat się obudzili, więc ruszamy jeszcze na krótki spacer po starówce, tym razem za dnia. Kupujemy pierniki, robimy nieco zdjęć. Czas jednak nagli, nie mamy go zbyt wiele dla siebie. Pora pomyśleć o obowiązkach.







A później wiele godzin pracy na sportowej hali. Gdy kończymy jest już ciemno, więc od razu ruszamy w powrotną trasę do Warszawy

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz