czwartek, 30 czerwca 2022

Rowerowa wycieczka do dawnej radiostacji w Radiówku i rowerowe podsumowanie czerwca

W czwartek 23 czerwca pogoda jest względnie znośna i nie jest zbyt upalnie. Postanawiam jakoś zagospodarować późne popołudnie na niezbyt odległą wycieczkę rowerową. Moim celem jest dość tajemniczy i owiany legendami obiekt położony na wschód od Warszawy. To wybudowana jeszcze przed wojną i aktywna przez cały okres powojenny, aż do lat dwutysięcznych radiostacja w Radiówku. Jakie było dokładnie przeznaczenie obiektu? Krążą różne legendy i sprzeczne informacje. Jednak pewne jest, że tuż obok jest obecnie Ośrodek Szkolenia ABW, a wcześniej stacjonowało tu dowództwo i pułk łączności Nadwiślańskich Jednostek Wojskowych, czyli specjalnych jednostek sił wewnętrznych PRL. Sama radiostacja służyła podobno do łączności z szpiegami na Zachodzie, a także zagłuszaniu takich rozgłośni jak "Radio Wolna Europa". Czy tak było w rzeczywistości? Czy to tylko urban legend? Nie umiem ocenić, ale warto spróbować zobaczyć ten opuszczony obecnie obiekt.


Ruszam dopiero około godziny 18. Upał jest mniejszy niż w ciągu dnia i łatwiej się jedzie. Zabrałem dziś rower górski, bo raz że teren radiostacji to nie są żadne normalne drogi, a dwa, że chcę tam dotrzeć przez lasy Mazowieckiego Parku Krajobrazowego, które podobnie jak inne nadwiślańskie puszcze obfitują w rozległe piaszczyste wydmy i są trudnym terenem dla rowerów. Po kilku kilometrach pokonuję Wisłę przez Most Południowy i wzdłuż autostrady jadę dalej na wschód.


Postanawiam zobaczyć rezerwat "Torfy", który jest położony tuż przy samej obwodnicy, ale zupełnie z niej niewidoczny. To rzeczywiście torfowisko - zarastające teraz dość już mocno śródleśne jezioro. Pełno tu jednak komarów i ciężko mi długo wytrwać by zrobić jakieś zdjęcia. Ruszam dalej szlakiem rowerowym wzdłuż brzegów. Są tu wyznaczone dwie trasy - zwykła i dla MTB. Jadę tą drugą, co chwila grzęznąc w błocie. Na szczęście nie trwa to zbyt długo i wyjeżdżam na szutrówkę i po chwili jazdy nią na uliczki Aleksandrowa. 


Po chwili jazdy docieram nad znacznie bardziej urokliwe jak dla mnie miejsce. To obszar rekreacyjny "Morskie Oko". Podobne, choć nieco mniejsze jeziorko, ale można tu spokojnie usiąść na piasku i nie trzeba oganiać się od komarów. Kieruję się dalej dokładnie na wschód, jedną z licznych tu szutrówek. Po chwili zmienia się ona w kopną, piaszczystą drogę. Jedzie się fatalnie, rower w tym grzęźnie. Podobnie jak w Puszczy Kampinoskiej, przy takich drogach są bokiem wydeptane znacznie twardsze ścieżki i staram się poruszać właśnie nimi, choć sprawę utrudniają co i rusz powalone drzewa. Wreszcie po kilku kilometrach docieram do drogi S17. Kieruję się teraz na południe.



Mijam niepozorny, ale solidny ceglany budynek. Obecnie to jakaś własność prywatna, ale tuż obok w las prowadzi droga z betonowych płyt. Widać zamkniętą bramę i tabliczkę z zakazem wjazdu. No cóż... może nie uda się zobaczyć samej radiostacji, bo to właśnie droga do niej. Jednak nie rezygnuję, tylko kieruję się jeszcze dalej na południe, do dość ciekawie zaprojektowanego osiedla Radiówek. Wygląda jakby to był środek jakiegoś fortu, wzdłuż nieistniejącej fosy czy murów. Tu w lesie widać stary wojskowy płot. Były tu kiedyś jakieś druty kolczaste, obecnie nie ma niczego, są nawet wydeptane ścieżki. Ruszam w las, w kierunku radiostacji. Tu już muszę posłużyć się mapą w telefonie, bo nie ma żadnych punktów nawigacyjnych.

Na terenie widać pozostałości jakiś podziemnych kabli czy umocnień terenu. Stały tu jakieś maszty nadawcze, wiec nie powinno to dziwić. Pojawia się w końcu jakaś droga, o dziwo są tu świeże ślady kół. Czyli ktoś tu regularnie jeździ, może nawet pilnuje. Nie wiem w sumie czego tu pilnować, skoro nawet płot nie istnieje i każdy może sobie wejść. Wkrótce wyłania się główny budynek, pewnie z aparaturą nadawczą, albo może administracyjny. Obok jest zrujnowana wartownia. 



Budynek ma większość okien całych i względnie nowych. Ogólnie jak na opuszczony obiekt jest w bardzo dobrym stanie. Co ciekawe... zauważam współczesne kamery monitoringu. No dobra, większą eksplorację można sobie odpuścić. Jest z jakiś powodów chroniony i wcale nie zależy mi na łamaniu prawa i konfliktu z ochroną. Ruszam na południe. Tu są wzgórki, które jak mi mówi doświadczenie z poznawania takich obiektów - kryją zapewne jakieś podziemne bunkry. No i wkrótce zyskuję potwierdzenie mojej tezy. Jest to solidny bunkier pokryty warstwą ziemi, niemal taki w jakich przechowywano ładunki jądrowe (moja wizyta w takim bunkrze w Podborsku - patrz tu). Co ciekawe prowadzą doń jakieś rury i izolacja na nich jest całkiem nowa, co by sugerowało, że w środku jest coś, co nadal jest wykorzystywane. Może bunkier teraz jest magazynem? No bo czym innym, skoro teren jest jednak dostępny dla osób postronnych? Wcześniej pewnie pod ziemią były jakieś pomieszczenia dla załogi, generatory prądu, zapasy itp. Ale teraz, jak nic tu już nie zostało z dawnej radiostacji? Kieruję się z powrotem do osiedla w Radiówku. Obiekt udało się zwiedzić powierzchownie, ale i tak mi się podobał. 


Zaczyna powoli zapadać zmrok. Pora szybko jechać do domu, a mam ponad 25 km. Muszę jednak wrócić nieco na północ, objeżdżając teren centrum szkolenia ABW od północy drogą nr 721. Tu już nie ma wątpliwości, że jest to działający obiekt - podwójne zasieki, cały teren oświetlony. Teraz już nic nie planuję, tylko jak najszybszą jazdę. Mijam Mlądz, Świder i Józefów, przecinam centrum miasteczka. Docieram do Wału Miedzeszyńskiego i skręcam na Most Południowy. Widoczne w oddali centrum Warszawy wygląda zjawiskowo. Walcząc z rojami muszek i komarów cisnę dalej do domu. 


Wycieczka okazała się ciekawa i zróżnicowana. Od nieco rozczarowującego rezerwatu "Torfy" do ciekawego i nadal tajemniczego terenu dawnej radiostacji. Cała trasa to 57 km w zróżnicowanym terenie.

Na koniec podsumowuję czerwiec pod kątem rowerowym. Afrykański upał pod koniec miesiąca zrewidował mocno plany jakiś dalszych wypadów. Udało się jednak pokonać 540 km, co jest wynikiem dość słabym jak na lato, gdzie zazwyczaj robię ok. 1000 km miesięcznie. Jednak nie potrafię katować się w upale i dłuższe wycieczki muszą poczekać na niższe temperatury. 


Jak zwykle załączam mapkę wszystkich tras powyżej 30 km.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz