sobota, 25 listopada 2017

XIV Maraton Komandosa w Lublińcu

Przebiegłem dziś po raz trzeci Maraton Komandosa w Lublińcu. Bieg organizował klub WKB "Meta" i Jednostka Wojskowa Komandosów z Lublińca. Tym razem bieg dla dzieci ukończyła również Flo :) O ile dorośli biegli tradycyjnie 42,2 km w polowych mundurach, wojskowych butach i z plecakami o wadze minimum 10 kg, to dzieci miały strój dowolny, plecak o wadze minimum 4 kg i dystans 1 km do pokonania. Flo zajęła 3 miejsce wśród dziewczynek :) Ma teraz prawo do noszenia odznaki :)

Dodam że z Flo reprezentowaliśmy klub Judo Legia Warszawa, a Flo dodatkowo swoją szkołę :)


Ja dziś miałem 10,5 kg w plecaku samego obciążnika + 2,5 l wody w bukłaku. Od początku biegłem spokojnie, celowałem w czas 5:30 h. Ile energii zużywa się na taką trasę w takim stroju - nie wiem, ale wiem że jest to o wiele, wiele więcej niż na zwykłym maratonie. Trasa biegu to typowy przełaj po leśnych drogach, a dodatkowym utrudnieniem jest brak jakichkolwiek punktów odżywczych - masz sobie człowieku radzić sam, a nie mieć wszystko podetknięte pod nos. To mi akurat bardzo pasuje, bo zdecydowanie bardziej trzeba myśleć i kombinować. Trasa to dwie 21 km pętle i na półmetku można sobie uzupełnić zapasy z własnych rzeczy. Pierwszą pętlę biegło mi się w miarę lekko i spokojnie, bez większego zmęczenia.



Dobiegłem do półmetka. Przyznam że samodzielne napełnienie bukłaka z 5 l kanisterka z wodą... było niewykonalne. W końcu poprosiłem jakąś panią by mi to potrzymała ;) Zapakowałem bukłak do plecaka, chwyciłem butelkę izotonika, jakieś batony i żele i ruszyłem na drugą pętlę. Po jakiś 100 m poczułem że mam mokre spodnie na d... Co jest do cholery? No cóż... bukłak, całkiem nowy, mający góra 2 miesiące - gdzieś się rozszczelnił i zaczął ciec. Wyjąłem go w cholerę z plecaka i rzuciłem gdzieś na bok. Byłem teraz o 2 kg lżejszy, ale miałem też o 2 l picia mniej, a przed sobą jeszcze 21 km biegu. Miałem jednak butelkę izotoniku. Wiedziałem że teraz muszę oszczędzać, by się nie wysuszyć na wiór. Poza tym gdzie to wsadzić? Nieść w ręce przez taki kawał? Na szczęście rozwiązałem sprawę zatykając butelkę na pas piersiowy.

 
Tak przebiegłem z nią kolejne 10 km, gdzie wreszcie picie się definitywnie skończyło. A do mety jeszcze 12 km.


I tu zaczęły się schody, jak to bywa na maratonach - lekkie skurcze i totalne wyenergetyzowanie. Głowa nadal goniła ciało do przodu, aby nie przejść z biegu do marszu. W końcu, ok 34 km trzeba było kawałek podejść. Postanowiłem kilometr biec, kilometr iść. Jak zacząłem biec... złapał mnie silny skurcz w jeden z przywodzicieli, więc straciłem minutę na jego rozciąganie. No dobra idę... ale idąc nie zrobię 5 h 30 min!


Po kilku kilometrach powoli przeszedłem w trucht i coraz szybszy bieg, którym pokonałem ostatnie 4 kilometry do mety. Na mecie zameldowałem się z czasem 5 h 47 min 35 sek. co jest moim rekordem tej trasy, mogę więc być zadowolony, choć brakuje mi tych 5 h 30 min. Paradoksalnie - pęknięcie bukłaka pozwoliło nieść mniej na plecach i chyba szybciej się przemieszczać.



Przypadkowo zdobyte doświadczenie mówi - druga pętla - bieg tylko z butelkami, ale najlepiej dwiema, natomiast odciążyć plecak. To o kilka minut skróci "przepak" na półmetku i da sporo do ostatecznego wyniku. I do cholery łykać magnez, którego teraz nie miałem! Pierwszy raz biegłem Maraton Komandosa nie tyle by go przebiec, co poprawić własny wynik ;) Poprawiłem o 9 minut. Wiem już chyba też jak zrobić jednak te 5 h 30 min. I zrobię to mam nadzieję za rok. Zająłem 241 miejsce na 422 osoby które bieg ukończyły (24 nie podołały trudom) - tu też wyraźny progres. Jako ciekawostkę podam czas zwycięzcy - 3 h 1 min 45 sek :). Kpt. Piotr Szpigiel z Braniewa, rekordzista trasy (2 h 55 min). Tuż za nim plut. Artur Pelo z Lęborka (zwycięzca Setki Komandosa z czasem 9 h 33 min.). Trzeci zawodnik był na mecie.... 31 minut później. To chyba najdobitniej świadczy o ich klasie. Dla większości biegaczy zrobienie normalnego maratonu w 3 h to nieosiągalny szczyt marzeń. A co to mówić o specyficznym stroju i obciążniku.

Na dekoracji dostałem bardzo ładną nagrodę za ukończenie Komandoskiego Superszlema 2017 - za biegi w mundurze i z obciążeniem na dystansie 10, 21, 42 i 105 km :) Zdobywców było ok. 20 i to powoduje że znaleźliśmy się w nieco "elitarnym" gronie :) Ponadto ukończyłem zwykłego Szlema Komandoskiego (ćwierćmaraton, półmaraton i maraton) i Szlema Lublinieckiego (Bieg Katorżnika, Bieg o Nóż Komandosa i Maraton Komandosa). Także no! Mogę uznać ten rok za udany :)





Zdjęcia Ma Violavia, Maciej Łuczkiewicz i WKB Meta Lubliniec

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz