poniedziałek, 26 czerwca 2017

Tatry czerwiec 2017

Krótka relacja z weekendowego wypadu w Tatry.

Wyjechałem z Warszawy ok. południa w piątek. Flo miała zakończenie roku szkolnego, nie wypadało na nim nie być. Wahałem się czy może wziąć młodą ze sobą, ale w końcu zdecydowałem że jadę sam. Ona ma 7 lat, jest to taki wiek, że jest za duża na nosidło, a i ja bym mocno odczuł wnosząc taki ciężar na Rysy ;) A do tego zbyt mała, by samodzielnie wejść na takie wysokości, a takie właśnie wysokości miałem w planach. Co prawda sama weszła 2 lata temu na Krywań, ale cała wycieczka zajęła nam 13 h i mimo wszystko nosidło było wtedy w pogotowiu ;)

Do rzeczy jednak. Dość duży ruch na "gierkówce" spowodował, że do Zdziaru dotarłem dopiero ok 21. Znalazłem przyjemną kwaterę (nr 304, dla zainteresowanych ;) ). Na drodze minąłem kilku zakapiorów na rowerach, którzy zaliczali "Hardą Sukę". Niewątpliwie są to zawody dla twardzieli. 55 km granią może bym i zrobił... ale nie po objechaniu całych Tatr na rowerze :) Pogoda wieczorem była taka sobie - chmury i momentami delikatny deszcz. Prognozy były jednak optymistyczne

W sobotę pobudka o 5 rano, krótka i szybka jazda do Tatrzańskiej Polanki. Ta część miasta Wysokie Tatry ma niby płatny parking, ale jest on totalnie nieoznakowany i trzeba wjechać kawałek w górę drogi wiodącej do Sląskiego Domu. Byłem tam ostatnio kilka lat temu, nie pamiętałem co i jak, więc zaparkowałem gdzieś na poboczu jakiejś bocznej drogi, jak zresztą sporo innych turystów. Oszczędziłem 6 ojro :P Rozpocząłem podejście w górę, do Sląskiego Domu. Szedłem raz asfaltową drogą, raz skrótami, by potem znów drogą. W porannym słońcu było to dość męczące. Zresztą, zdawało mi się, ze ten górski hotel jest bliżej. To niemal 7 km drogą, a w efekcie dochodzi się na wysokość 1670 m n.p.m. więc znacznie wyżej niż do MOka czy Piątki. Tutaj dopiero tak naprawdę rozpoczyna się właściwy szlak. Dolinę Wielicką lubię, jest urocza i w wyższych piętrach dzika i pusta. Ma dwa piękne stawy i wspaniały wodospad - Wielicką Siklawę. Nie wiem ile ma wysokości, ale na oko to z 70 m, dorównuje wysokością naszej Siklawie.


Szlak w wyższej części doliny prowadzi dość łagodnie w górę, w kierunku Polskiego Grzebienia, i przed samą przełęczą przekracza nieco skałek. Kiedyś pamiętam że były tu jakieś konopne liny, teraz są przyzwoite łańcuchy. Z przełęczy otwiera się piękny widok na północna stronę Tatr, wspaniale widać Gerlach.


Potem znów po skałach i po kamienistym zboczu na szczyt Małej Wysokiej. To jak dla mnie najpiękniejszy punkt widokowy w Tatrach, a że pogoda dopisała - widoki były naprawdę piękne. Szczyt sięga 2430 m n.p.m. więc zbliżony jest do Niżnych Rysów.


Jest to jeden z najwyższych punktów dostępnych turystycznym szlakiem. Wspaniale widać stąd Dolinę Białej Wody i Staroleśną. Cudownie widać Gerlach, Wysoką, Rysy, Łomnicę, Lodowy, Durny.



Wracałem ta samą drogą (samochód) Choć korciło mnie by zejść na północ z Polskiego Grzebienia, podejść trudnym i wymagającym szlakiem na Rohatkę, a potem zejść w dół Staroleśną i z Hrebienoka dojść do Sląskiego Domu Magistralą. Pomysł jednak zarzuciłem, bo Słońce dało mi nieźle w kość, a kolejne godziny w tym upale byłyby trudne do zniesienia. Spotkałem kilka kozic, świstaki.





Od Sląskiego domu schodziłem już tylko asfaltem. Niby dłużej, ale wygodniej. Jednak droga dłużyła się strasznie. Razem zrobiłem 21 km, w górę ok 1500 m przewyższenia, w dół podobnie. Słońce, upał... poczułem że żyję ;)

Niedziela - czekał mnie powrót do Warszawy, stwierdziłem że wejście na Rysy/Koprowy/Krywań a potem 6-7 h za kółkiem to by mogło być za dużo. Co by tu zrobić? Może Szeroka Przełęcz Bielska? Upał od 6 rano ciężki do zniesienia... podjechałem do Tatrzańskiej Łomnicy. Przy dolnej stacji kolejek jest wielki i DARMOWY parking. Gondolówką dojechałem do Łomnickiego Stawu. Biłem się z myślą czy by nie próbować kupić biletu na szczyt Łomnicy. Przeważył rozsądek - mógłbym czekać kilka godzin na wjazd. A może wejść zamkniętym od kilku lat szlakiem na Łomnickie Ramię i Łomnicką Basztę? Widoki zacne... wysokość też. I znów rozsądek - wejście, dosyć "moralnie naganne" i w oczach strażnika TANAP zasługujące na "pokutę" :P zajęłoby mi ze 2 h. W palącym upale. A przecież... tam jeździ kolejka krzesełkowa i będę tam w 10 minut. Więc jak prawdziwy turysta wyłożyłem 9 ełro i jak pan i władca wjechałem sobie na Przełęcz Łomnicką, skąd krótkim szlakiem dostałem się na Łomnicką Basztę. Owszem - widoki zacne, szczególnie na samą Królową Tatr i w stronę doliny Zimnej Wody.




Na wysokości 2250 m upał już tak nie dokuczał :) Potem zjazd w dół, spacer wokół Łomnickiego Stawu i znów w dół, gondolkami. Upał potworny, szczególnie w zamkniętym wagoniku. Samochód i jazda do domu. Po drodze zajechałem jeszcze na Pustynię Błędowską. Nie byłem tam od kilku lat, zdziwiłem się, że cały teren wykoszono z krzaków i wygląda jak prawdziwa pustynia! Do tego wybudowano platformę widokową i tablice informacyjne.


O 19 byłem w domu. Fajne dwa dni, szkoda ze nie miałem więcej czasu! Żałuje też ze młodej nie zabrałem, dałbym jednak rade wnieść ją na MW, choćby na barana! Następnym razem ją wezmę ;)

Ogólnie - na szlaku na MW troszkę osób było, nie można jednak tego nijak porównać do Polskich Tatr. Minąłem na szlaku góra 150 osób. W ciągu całego dnia. W Polsce jest 20x więcej ludzi. Albo i 50x więcej. Polskie Tatry to dla mnie okres od października do kwietnia. Lato sobie daruję.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz