Dziś krótki wpis, podsumowujący moją działalność rowerową w styczniu. Nie było tego jakoś szczególnie dużo, pokonałem raptem 370 km, choć biorąc pod uwagę mało sprzyjające zimowe warunki i szybko zapadający zmierzch, to w sumie mogę być zadowolony.
Dalszych wycieczek niż 60-70 km nie podejmowałem. Zimą człowiek wychładza się znacznie szybciej, po 3-4 godzinach jazdy ma się już ochotę wrócić do domu. Najbardziej cierpią stopy. Nie mam jakiś specjalistycznych kolarskich butów z przeciwmrozowymi nakładkami, używam więc podwójnych skarpet i... torebki foliowej, co jest znakomitym patentem na termikę i wiatr. Jednak gdy temperatura jest ujemna, to prędzej czy później nastąpi moment, że grozi nam odmrożenie, a wtedy warto być już w pobliżu domu ;)
Warunki bywały rożne. Raz zupełnie suche drogi które pozwoliły na jazdę rowerem szosowym, a innym razem totalnie zasypane wszystko dookoła, co nawet na rowerze górskim było trudne do pokonania. W dodatku większość tras pokonana po ciemku.
Załączam też mapkę podsumowującą moją rowerową działalność w styczniu - tradycyjnie tylko wycieczki powyżej 30 km. Było ich kilka, ale jak widać - daleko poza Warszawę nie odjeżdżałem :)
Luty jest najkrótszym miesiącem w roku, ale jeśli pogoda będzie łaskawa - postaram się zrobić podobną ilość kilometrów co w styczniu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz